Tablica ogłoszeń

Jeśli za mną tęsknicie, w linkach można znaleźć moje pozostałe blogi. Nowsze i lepsze.

Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!




Co mojego autorstwa chcielibyście przeczytać po zakończeniu szeptu?

poniedziałek, 16 marca 2015

Szept 4 ~ Niczym ćma.

Dłuższą chwilę wpatruje się w dziewczynę, która uśmiecha się lekko. Nie jestem pewna, czy próbuje być zabawna, czy jednak coś podejrzewa. Nie ukrywam, spanie w ciągu dnia, może budzić pewne obawy. Nic jednak nie poradzę, że tylko wtedy mogę uniknąć koszmarów.
-Nawet tak nie żartuj- mówię cicho i wzdrygam się.- Mam ciarki na samą myśl- dodaję. Robię krótką przerwę, zastanawiając się nad dobrym wyjaśnieniem.- Zarywam nocki, grając ze znajomymi w gry RPG. Ale nie lubię się z tym afiszować, więc nie mów, proszę, nikomu.
-Też kiedyś trochę grałam, ale nie szło mi najlepiej.
-To może dasz się kiedyś wciągnąć do rozgrywki, co?- pytam, w myślach prosząc o odmowę.- Swoją drogą... Jestem Lucy, a ty?- wyciągam dłoń w stronę rozmówczyni. Ona zaś ściska ją, mówiąc:
-Amy.
 Tak bardzo chcę skończyć tą rozmowę i iść spać. Z drugiej strony Amy wydaje się być sympatyczna i nawet miło mi się z nią rozmawia. W dodatku wreszcie przypominam sobie, skąd ją znam. Jesteśmy w tej samej grupie na ćwiczeniach. Nic, więc dziwnego, że wygląda znajomo.
-Nie rozmawiasz z nikim za bardzo, no nie?- pyta nagle.
-No tak. Jestem trochę nieśmiała.
-Jeśli chcesz, przedstawię cię kilku osobom później. Co ty na to?- proponuje Amy, a ja wzruszam ramionami.- No weź. Będzie fajnie.
-No dobrze.
-Świetnie- raduje się.- Cieszy mnie to. Teraz już ci nie przeszkadzam. Pewnie chcesz trochę pospać.
-Nie przeszkadzasz.
-Ooo... Ale jesteś miła. To urocze.
Uśmiecham się niepewnie i opieram o ścianę. Przez dłuższą chwilę nie mogę zasnąć, więc obserwuję jak Amy robi notatki z wykładu. Ma bardzo ładne pismo- stwierdzam. I w ogóle jestem pełna uznania dla niej. Notatki wydają się być wykonane dość skrupulatnie, a ona uśmiecha się lekko, odgarniając za ucho niesforne kosmyki blond włosów.
A włosy, trzeba przyznać, ma naprawdę piękne i zadbane. Buzie też ma bardzo ładną i prawie czuje się zazdrosna, ale lubię swoją twarz. Chociaż jej pełne życia oczy zdają się być jakoś bardziej błękitne, niż moje. Nic dziwnego, przecież jest dzień. Wiem, że powinnam spać, zamiast podziwiać urodę innej dziewczyny. To jakieś takie... Może nawet trochę lamerskie- nie- lesbijskie. Boże... Boże, któryś mnie opuścił, zmiłuj się nade mną. Tak bym powiedziała, gdybym wierzyła w jego istnienie, ale mam, co do tego poważne wątpliwości. Jednak mniejsza o to.
Wracając do Amy i jej wyglądu. Założę się, że jest popularna. To miło z jej strony, że zainteresowała się kimś, kto trzyma się na uboczu, ale wyczuwam kłopoty. Tyle lat trwam w swojej słodkiej samotności, nie dopuszczając do siebie ludzi. Czy to w porządku na nowo wpuścić ich do swojego życia. Wiem, jest dobrze, panuję nad sobą. Nie mogę się przecież całkiem odcinać. Nie chcę być sama, nie chcę. Jednak, czy to aby w porządku? Czy powinnam tak ryzykować? Nie boję się zranienia, lecz jego skutków. Co jeśli... Co jeśli... Zastanawiam się zawsze, co jeśli. I to mnie właśnie powstrzymuje, ale może warto raz wżyciu spróbować. Nie muszę przecież od razu rzucać się na głęboką wodę. Odrobina towarzystwa mi nie zaszkodzi. Tak długo, jak będę ostrożna. I tak rozmyślam, rozmyślam. Odpływam w siną dal. Tonę w ciemności. 
Ktoś potrząsa mną za ramię, ale zwyczajnie nie mam siły się obudzić. Już dawno tak dobrze mi się nie spało. Otwieram powoli oczy i chwilę trwa, nim przyzwyczajam się na nowo do jasności, która panuje wokół. I ktoś stoi w tym świetle, tuż nade mną. A może to światło należy do niej? Mrużę oczy i marszczę brwi, a obraz powoli nabiera ostrości.
-Lucy, wykład się już skończył.
-Amy?- mamroczę wciąż ledwo przytomna.- Dzięki, że mnie obudziłaś.
-Nie ma za co, a teraz chodź.
-Gdzie?
-No mówiłam przecież, że chcę cie przedstawić paru znajomym. Idziemy razem się gdzieś przejść- mówi Amy, niemal ciągnąc mnie za sobą.
W locie chwytam swoją torbę i daje się prowadzić. Nie mam innego wyjścia. Ona ma w sobie tyle energii. Właściwie, mi też zdarza tak zachowywać, ale dopiero gdy jest ciemno. Jesteśmy zupełnie różne.
Wzdycham ciężko, niemal z irytacją, ale nie protestuję, gdy Amy zabiera mnie do swoich przyjaciół. Czekają na nas przed budynkiem. Jeśli się nie mylę, cztery osoby, z czego dwie to dziewczyny. Chociaż mogę się mylić, ledwo kontaktuje. Chcę spać, naprawdę, chcę spać. Próbuję się jednak wybudzić, bo gdy zbliżamy się z każdym krokiem w stronę przyjaciół Amy, dostrzegam kogoś. Jest wysoki i przystojny. Ba. Całkowicie w moim typie. Ten drugi w sumie też, ale jest jakiś bez wyrazu. Zupełnie jakby był nieobecny duchem. Prostuję się nieco i uśmiecham lekko.
-Hej, hej!- woła Amy, machając do stojącej nieopodal grupki i wreszcie puszcza moje ramię. -Przyprowadziłam kogoś!
-Amy. Hej.
-A któż to?
Skupiam na sobie całą uwagę, przez co czuję się nieswojo. Już dawno nie byłam w centrum zainteresowania, więc trochę się odzwyczaiłam. To nic. Pora pokazać, co się ma dobrego. Uśmiecham się wesoło, idąc pewnie w ich kierunku.
-Cześć, jestem Lucy- oznajmiam, wyciągając dłoń do pierwszej osoby z brzegu. Pada na chłopaka, nieobecnego duchem, a przynajmniej za takiego go uważałam. Dość szybko jednak odwzajemnia gest, co trochę mnie zaskakuje.
-Vincent. Miło mi.
-Ja jestem Sebastian- wtrąca się drugi.
Jest naprawdę przystojny i jak się okazuje, cudownie pachnie. Biorę głęboki oddech, gdy pewnie ściska moją dłoń. Nie unikam jego spojrzenia, o nie. Atmosfera między nami zmienia się kompletnie, jakby powietrze wirowało.
-No już, już. Koniec- wcina się z uśmiechem Amy.- Sio, sio!- mruczy, odganiając go ode mnie ręką, po czym wskazuje na dziewczyny stojące obok niej.- To Rosalie, a to Karoline.
Jestem niemal pewna, że nie zapamiętam wszystkich imion. Staram się jednak utrwalić je sobie w pamięci. Przystojny chłopak to Sebastian, ten drugi to Vincent. No i dziewczyny... Ciemna to Karoline, a ruda to Rosalie. Może jakoś zapamiętam. Jeśli nie, będę musiała się uśmiechać i "świecić" oczami.
-Idziemy?
-Tak. Chodźmy, bo nas noc zastanie- śmieje się Sebastian i spogląda na mnie.
Nie mija dużo czasu, a siedzę w barze przy stoliku wraz z Amy i pozostałymi. Minęły wieki odkąd byłam w takim miejscu, a w dodatku w towarzystwie. Niemal godne odnotowania zdarzenie. Przede mną stoi kolorowy drink, którego kupił mi Sebastian. Nie czarujmy się, wiem przecież, co jest na rzeczy. Od czasu do czasu, nie zaszkodzi dobrze się bawić. Mimo to, moje zmysły czuwają. Biorę kolejny łyk i czuję w ustach słodycz. Alkohol oczywiście jest mocno wyczuwalny, ale napój bardzo mi smakuje. Sącząc trunek przez słomkę, spoglądam na Sebastiana, który zerka na mnie ukradkiem, rozmawiając z... Ruda, ruda... Rosalie! No tak, Rosalie.
-Ej, słuchasz mnie?- Amy domaga się mojej uwagi.
-Sorki, zamyśliłam się.
-Tak. Tak. Już ja dobrze wiem nad czym się tak zadumałaś- śmieje się wesoło, unosząc jedną brew do góry i już wiem, że się nie wywinę.- Ale on kręci z Rosalie.
-On kręci z każdą- wtrąca się Karoline.- To już taki typ faceta.
-Cóż... Z takim wyglądem nie ma w tym nic dziwnego- odpowiadam, po czym dodaję, widząc ich reakcję:- Nie udawajmy. Przystojny to on jest. I tyle w tym temacie.
-Tu muszę ci przyznać rację. Mi też się swego czasu bardzo podobał.
-Nigdy o tym nie wspominałaś- burzy się Karoline.
-No wiesz, nie było takiej potrzeby.- Nagle słyszę czyjeś parsknięcie i wszystkie kierujemy wzrok na Vincenta.- No co?- burzy się Amy.
-Nic. Zachłysnąłem się- pada w odpowiedzi.
-Nie bądź zazdrosny.
-Nie jestem.
Gdy się uśmiecha wydaje się być bardziej sympatyczny. Jestem trochę ciekawa, dlaczego się dotychczas nie odzywał. Widocznie nie jest zbyt towarzyski. Zabawne, że akurat ja stwierdzam coś takiego. Ironia losu, jak mniemam.
-Co jest z tobą dzisiaj nie tak?- pyta wreszcie Amy.
-Nic. Zaraz się zwijam do domu.
-Już? Dlaczego?
-Mam coś jeszcze do zrobienia.
-No weź, jest jeszcze wcześnie. Zostań- prosi Karoline, ale na darmo.- Lucy, Amy... Powiedzcie mu coś.
Wzruszam ramionami, a Amy uśmiecha się przepraszająco.
-Jeśli chce to, niech idzie- odpowiadam po chwili.
Widzę, że Vincent wyraźnie nie chce tu być, chociaż nie wiem, czemu. Mam dziwne wrażenie, że kłamie. Nie śpieszy się, zbierając swoje rzeczy. Widocznie musiał się nudzić, skoro chce już wracać do domu. Możliwe też, że mieszka daleko i woli wracać szybciej. Za oknem zrobiło się już szaro. Ja też niemal na pewno, nie zdążę wrócić do domu przed zmrokiem. To nic. Przecież mogłam u kogoś nocować, gdyby sąsiadka się zastanawiała.
-A ty Lucy, gdzie mieszkasz? Nie będziesz miała problemu z powrotem?- pyta niespodziewanie Amy, a ja słysząc to, zamieram.
Dłuższą chwilę przyglądamy się sobie w milczeniu. Analizuje sytuacje i czuję, że krew odpływa mi z twarzy. Najzwyczajniej w świecie zapomniałam, że nie tylko sąsiadka może nabrać podejrzeń.
-Ja mieszkam za naszą uczelnią, jeszcze kawałek dalej w tamtym kierunku- mówię wreszcie.- Na śmierć zapomniałam, że jest już tak późno.
-Jak chcesz to mogłabym cię przenocować.
-Nie. W porządku. Po prostu też już pójdę- odpowiadam pospiesznie.- Świetnie się bawiłam i zapomniałam, że czas tak szybko leci. Wy mieszkacie blisko, rozumiem?
-Nom. Tuż za rogiem.
Żegnam się ze wszystkimi. Na odchodne jeszcze oglądam się za siebie. Sebastian odprowadza mnie wzrokiem, więc uśmiecham się do niego i wychodzę z baru. Vincent wychodzi tuż za mną, ale nic nie mówi.
-W którą stronę idziesz?- pytam mimochodem.
-Przez chwilę w stronę uczelni. Potem skręcam w lewo.
Potem już żadne z nas się nie odzywa, ale kątem oka widzę, że mi się przygląda. Zaczynam się robić nerwowa. Coś nie tak? Źle wyglądam? Może dziwnie. Może się gdzieś pobrudziłam? Zastanawiam się nad tym, dyskretnie oglądając się we wszystkie strony. Niespokojnie kręcę głową na boki i wzdycham. Nie mogę jednak znaleźć żadnej nieprawidłowości, więc zbieram w sobie odwagę.
-Coś nie tak?
-Co? Nie- odpowiada Vincent.
Wzruszam ramionami, rezygnując z jakiejkolwiek konwersacji. Widocznie nie jest nam pisane rozmawiać, wracając do domu.  Nie pałam do niego jakąś szczególną niechęcią, ale chyba, zwyczajnie nie nadajemy na tych samych falach. Ewentualnie to ja nie przypadłam do gustu jemu. Bo przecież bywa i tak. Toteż nie odzywam się już więcej, uznając, że może lepiej go nie zagadywać. Nie chcę go irytować, jeśli idzie ze mną tylko przez grzeczność. I jest to chyba dobra decyzja, bo do końca drogi panuje między nami cisza. Żegnamy się tylko krótkim "pa" i każde z nas idzie w swoją stronę. 
Gdy wracam do domu, odkładam telefon na stoliku. Ktoś jednak do mnie dzwoni. To moja mama. Próbuje się ze mną połączyć już trzeci raz.
-No?- mruczę.
-Martwiłam się. Miałaś zadzwonić.
-Właśnie wróciłam do domu- tłumaczę- Wczoraj nie wypaliło, ale za to dzisiaj byłam w barze. No, więc nie mogłam zadzwonić. Było fajnie. Poznałam nowych ludzi. Amy jest w tej samej grupie na zajęciach.
-Dobrze to słyszeć.
-A teraz pa. Chcę się wykąpać i iść spać. Jestem zmęczona- mówię i nie czekając na odpowiedź, wciskam czerwoną słuchawkę.

5 komentarzy:

  1. ale mam, co do tego poważne wątpliwości. <-- znowu mi się wydaje, że o przecinaka za duzo :p
    ale jest jakiś, bez wyrazu. <-- tu tez tak mi sie wydaje. moze ja mam paranoje przecinkową!! :O nie zdziwilabym sie.

    a tak pzt...
    ALE JESTEŚ, TRIS!!!! POSKARŻĘ SIĘ... GRIMMJOWOWI! albo nie. Szóstemu damy dzsiaj wolne, może zdoła rozproszyć mój zestrrresowany nastroj (o ile nastroj potrafi sie stresowac, uj). Poskarze sie Uhahaharze! Przyjdzie Ci laską przetrzepać skórę.
    NICH. NICHNICHNICHNICHNICHNICH. Bede wsyalac ci maile o temacie NICH i tresci NICH. za kare. małpo! wiedziałam, że coś wymyślisz. i co, cieszysz sie tam teraz? huehuehue, co nie? biedny głupi wilczy, wycielismy mu numerrrr, moj ssssskarbie, niech gnije z niecierpliwosci, niech choruje na niewiedzę! aaaaaaaaawwwwgrrrrrrraaaahhhh!!! <-- odglos wkurwionego pirata. zrobie ci kuwa abordaż nastepnym razem, jak mnie znowu wkurzysz, przysiegam. no.

    i co jeszcze?

    wa da fak z tym Vincentem, musze przyznac, ze mnie zaintrygował. duzo bardziej niz seba.nie bede ci juz nic pisac, co se mysle, bo znajac Cb znowu zrobisz mi na zlosc i moje przypuszczenia pojda sie jebac! ;D ahahaha, i kto sie teraz smieje?! za takie zagrywki nie bede nic mowic w samoobronie, o! I oto masz, komantarz o niczym i o wilczej irytacji ;D udalo Ci sie, gz! ale zradze Ci, ze wilczego nie trudno z rownowagi wyprowadzic i poki co jeszcze nie mozesz zapisac sobie tego jakze zacnego osiagniecia doprowadzenia mnie do szewskiej pasji, jeszcze nie, ale... jestes na dobreh drodze :D nie zebym zachecala, nie nie! Ja sie nie lubie denerwowac! ja sie denerwowac MUSZE.

    ;* <-- za zaintrygowanie mnie jeszcze bardziej, i tylko za to! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. W pierwszym przypadku raczej nie, ale też ręki sobie uciąć nie dam. W 2 przypadku muszę Ci przyznać rację. Kurdę. Interpunkcja zawsze była u mnie na bakier... Kiedyś nie było przecinków wcale, a teraz nadprogramowe. Fuck.
    Wilczy, słońce moje, ale ja musiałam to zrobić. Bo jak by się za szybko wyjaśniło to, nad czym się będziesz zastanawiać? Życie bez problemów jest nudne.
    I a żebyś wiedziała, że się śmiałam.
    I swoją drogą nie, nie rób mi tego, że nie będziesz pisać. Z czego ja będę czerpać inspirację, co? Ale bez obaw. Soon. Soon, my darling. Nie robię tego, żeby Cię wkurzyć. No może ten jeden raz. Dalej lecę już według wstępnego planu, bo 5 rozdział już gotowy i w sumie robi się już 6. Tak. Kurde. 6 rozdział się robi. ^^ Wnioskuję, że jakiś dłuższy by musiał być, co? Ale wtedy tym bardziej musisz mi napisać, jakie masz przypuszczenia. Zobaczymy ile jest trafnych.
    Bo ja właściwie to te Twoje komentarze, oczywiście inne też, ale zapisuje sobie normalnie w pliku na komputerze. To będzie warte wspominki.

    OdpowiedzUsuń
  3. huehuehue, Ty mnie tu nie bierz pod włos! ;D Ty, paskudo, tak Ci powiem, o! Ale doceniam, doceniam, że utrzymujesz mnie w tej swedzacej niepewnosci!okey! ;) haha, jak jutro przezyje kancelarie to moze doczolgam sie do 5 szukac odpowiedzi, ael obstawiam, ze z moim systemem sypiania 3h dziennie znowu da o sobie znac, bo czuje sie jakbym juz podrozowala przedsionkiem sennego piekla... ale kiedy wreszcie wstane swoim zwyklym zwyczajem o 15 dnia nastepnego, kce miec rozdzial pod reka!!!

    Tris, dziecko moje podróżujące w czasie niczym Ikari omotana Kirasiem, a była ty w ustawienia --> jezyk i formotowanie i tam strefe czasowa nalezy se wybrac odpowiednia ;D

    a bo mi sie wydaje, ze ten Vincent te COŚ. :D Ale sie podzielilam przypuszczeniem, co nie? ;D

    ym, mam przez Cb dobry nastroj na pisanie, na ktore nie mam czasu (i to boliiiii) ;/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. :* No ja nie wiem, czy będziesz miała 5 pod ręką już. Może wezmę czytelników na wstrzymanie. ^w^

    OdpowiedzUsuń
  5. -.- <--- bardzo zmruzone bardzo przenikliwe wilcze slepia rzucajace bardzo zabijajace spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń

Kto patrzy, ten widzi