Tablica ogłoszeń

Jeśli za mną tęsknicie, w linkach można znaleźć moje pozostałe blogi. Nowsze i lepsze.

Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!




Co mojego autorstwa chcielibyście przeczytać po zakończeniu szeptu?

wtorek, 7 kwietnia 2015

Szept 8 ~ Kolejna fala chaosu.

 No i oto kolejny rozdział! Miłego czytania.

**********************###################***********************
Otwieram oczy. Otwieram je i widzę... Sufit. Tak. Nie mam co do tego wątpliwości. To nie sen. Stanowczo widzę sufit. Taki piękny, biały sufit... Nigdy właściwie nie sądziłam, że ucieszy mnie ten widok. A jednak wszystko zdarzyć się może. I to właśnie kocham w tym świecie. Zawsze mnie coś zaskakuje. No, więc jest sufit.
Rozglądam się leniwie na boki. Ten sufit nawet łączy się ze ścianami. I to nie byle jakimi, bo ku swojemu zaskoczeniu i radości, rozpoznaję te kolory. Kremowo-beżowy odcień, którego na początku nie znosiłam, dziś cieszy mnie niezmiernie. Jestem w swoim pokoju, w swoim mieszkaniu. I mam ochotę skakać z radości, bo nie sądziłam, że jeszcze kiedyś odwiedzę to miejsce. Czuję niezmierną ulgę.
A jednak jestem u siebie. Cała i zdrowa. Chociaż byłam pewna, że wyszłam w nocy na spacer i spotkałam czarnego "psa". Rzeczywistość jednak płata mi figle. Czyżby to był sen? Koszmar? Jestem zdezorientowana, jak nigdy w dotąd. Nie mam pojęcia, jakim cudem jestem tu, a nie martwa w jakieś mrocznej alejce. Ale to przecież był sen, prawda?
Nie wiem. To wszystko jest bez sensu. Jedno drugiego się nie ima. Wszystko to było zbyt realne by okazać się kolejnym mirażem. A jednak wszystko wskazuje na to, że śniłam. W takim razie jest ze mną coraz gorzej. Moje koszmary nabierają na realności i mocy. Zaczyna mnie to przerażać.
Śmieję się pod nosem. Nie sądziłam, że w życiu tak wiele rzeczy może mnie jeszcze przerazić. A jednak... Ot! Kolejny figiel płatany mi przez los. Wzdycham ciężko. Dłuższą chwilę leżę jeszcze, nie mogąc się zmobilizować do wstania. Przeciągam się leniwie. Czuję się obolała i jakaś sztywna. Musiałam naprawdę źle spać. Jeśli te koszmary będą się nasilać, nie wiem jak będę funkcjonować.
Wreszcie próbuję zwlec się z łóżka, gdy widzę, która jest godzina. I tak spóźnię się na wykład, ale przydałoby się chociaż na nim być. Z całych sił próbuję się podnieść, ale zwyczajnie nie mogę. Leżę jak sparaliżowana. Całkowicie wyprana z energii i odwirowana. Może ja lunatykuję i stąd te koszmary?
Co sobie w końcu sąsiedzi pomyślą, jak się będę, co noc rozbijać po mieszkaniu? Moje nocne spacery są już wystarczająco ryzykowne, ale nie potrafię się powstrzymać. Po prostu kocham noc. Wiem, że sąsiadka zza ściany bacznie obserwuje, co noc klatkę. Wygląda jednak na to, że jeszcze się nie połapała. Nic dziwnego, bo sztuczka, której nauczyła mnie Umbra jest niesamowita. "Zmiana w kota" lub jakiekolwiek inne zwierze to naprawdę przydatna zdolność. Trochę jednak żałuję, że w praktyce jest prostsza niż na to wygląda. Nie pogardziłabym, gdybym mogła naprawdę zmienić się w kota.
Tak. Jeśli miała być jakimś zwierzęciem byłabym kotem. Czarnym kotem. Albo jeszcze lepiej! Czarną... Panterą! Już widzę te nagłówki w gazetach, dotyczące czarnej pantery grasującej po nocach w mieście. Byłoby to co najmniej zabawne. I o ile nie jest do końca nie możliwe, o tyle bardzo ryzykowne. Przyciągnęłabym w ten sposób zbyt wiele uwagi. Natomiast tworząc iluzję zwykłego kota, mogę niepostrzeżenie wymknąć się z mieszkania, nie budząc żadnych podejrzeń.
Naprawdę chciałabym móc zmienić się w prawdziwego kota. Tymczasem muszę zadowolić się tworzeniem iluzji, zwykłego mirażu. Normalny człowiek nigdy się nie spostrzeże, że to oszustwo. Nawet kontrahentów nie trudno jest w ten sposób wykiwać. A nawet jeśli, któryś zorientuje się, że jednak ma przed sobą człowieka i tak nie będzie nigdy wstanie przejrzeć iluzji na tyle, by poznać moją tożsamość. To naprawdę wygodne. Ale działa w obie strony.
Gdy tak rozmyślam, znów widzę przed sobą czarnego psa i przerażona zrywam się na równe nogi. Po chwili stwierdzam, że to moja wyobraźnia płata mi figle. Tylko dlaczego na samo wspomnienie tak ciężko mi się oddycha? Zaczyna mi brakować tchu. Nikogo tu nie ma. Nikogo oprócz mnie. Jednak tamten obraz tkwi w mojej głowie jak żywy. Aż trudno mi uwierzyć, że to był tylko sen. Ten głód i nienawiść widoczne w oczach czarnego psa. Czyjkolwiek był to miraż, nie było szans, bym poznała prawdę.
Nie! Wróć. Przecież to był tylko sen. Tylko sen. Tylko sen. Tylko sen! Tylko dlaczego, nie mogę pozbyć się tego dziwnego uczucia, że coś mi w tym wszystkim nie gra? Jakbym o czymś zapomniała. Jakbym miała lukę w pamięci. I to dziwne przeczucie irytuje mnie do granic możliwości.
Wstaję, próbując zapomnieć, co mi się śniło. Idę do łazienki przemyć twarz. Idę szybko. Może zimna woda pomoże mi się uspokoić. Jednak gdy wchodzę do środka, przeżywam szok. Moje serce zamiera na chwilę, by zaraz przyspieszyć tempa, a ja zastygam w bezruchu. Przerażona patrzę lustro, nie wierząc własnym oczom. Wreszcie podnoszę rękę i delikatnie dotykam swój policzek opuszkami palców.
Widnieje na nim ślad. Teraz to już tylko zadrapanie. Aczkolwiek jestem pewna, że jeszcze kilka godzin temu było to coś więcej. Rany kontrahentów goją się nieco szybciej, niż u normalnych ludzi. Dlatego musimy uważać. Wszystko po to, by nikt się nie zorientował. Ale to tylko zadrapanie. To nie jest ważne. Najpóźniej za dwa dni nie będzie śladu.
Co naprawdę mnie przeraża to fakt, że w moim śnie, miałam rozcięcie dosłownie w tym samym miejscu. To niedorzeczne. To niemożliwe. To jakiś absurd. A jednak... Widzę na własne oczy. Gdy dotykam skaleczenia, czuję lekkie pieczenie. Jest jak najbardziej prawdziwe.  To nie sen, nie iluzja, nie złudzenie. To się wydarzyło naprawdę...
I chociaż wiem, że nikt mnie przecież nie zaatakuje w biały dzień... Boję się. Gdyż jestem pewna, że tamto spotkanie nie było przypadkowe. Ktokolwiek to był, wróci. To się tak łatwo nie skończy. Tylko dlaczego? Cóż takiego zrobiłam? Kto to w ogóle był? Chcę wiedzieć.
Próbuję przeanalizować sytuację. Jednak nikt, kogo znam, nie pasuje do moich wspomnień z tej przeklętej nocy. Nie rozumiem. Nic już teraz nie rozumiem. Czuję się bezradna. Ale wiem, że teraz muszę być bardziej ostrożna. I chociaż dotychczas było mi to na rękę, zaczynam żałować, że nie słyszę już głosu Umbry. Mogłabym ją spytać. Może coś by wiedziała, coś doradziła.
Cienie zazwyczaj asystują swoim kontrahentom, ale Umbra poszła spać. Stwierdziła, że nie interesuje jej moje życie. Mogę do woli używać jej mocy, na tyle na ile jest to wykonalne. Nigdy nie ingerowała w moje decyzje pod tym względem. Przez pół roku nauczyła mnie, jak korzystać z tego daru. Wyjaśniła mi wiele rzeczy. Potem poszła spać. Jej głos ponownie mam usłyszeć dopiero, gdy nadejdzie dzień, by spełnić jej życzenie.
Muszę zatem poradzić sobie sama. Mam ochotę iść dalej spać. Nie wychodzić już z domu. Schować się i zapomnieć. Tego niestety nie mogę zrobić. Nie lubię też uciekać. Ponad to zżera mnie ciekawość, kto czyha na moje życie. Chcę rozwikłać tą zagadkę i chociaż się boje, nie zamierzam uciekać.
Szykuję się do wyjścia, żeby zdążyć chociaż na drugą połowę wykładu. Jestem podekscytowana, ponieważ czuję, że rozpoczęła się gra. Prawie jak polowanie. Gdyż zamierzam odnaleźć tę zawistną istotę, która śmie dybać na moje cenne życie. Nie po to zrezygnowałam z tak wielu rzeczy. Nie po to popełniłam grzech, by tak łatwo dać się zabić. Ubieram kurtkę, biorę głęboki oddech i wychodzę na zewnątrz. Zamykam drzwi na klucz i z dumnie uniesioną głową idę na zajęcia.
Gdy docieram na miejsce, mam jeszcze kilka minut zanim skończy się przerwa. Odszukuję wzrokiem Amy, ale jej nie widzę.
-Lucy - słyszę za sobą.
-Victoria?
-Wszystko w porządku - pyta niepewnie. - Jesteś strasznie blada. Ojej, co ci się stało?
-Chodzi ci o mój policzek? Zadrapałam się.
-Jakim cudem aż tak?
-Zabij mnie, bo nie mam zielonego pojęcia jak to zrobiłam - śmieję się.
-Jesteś pewna, że wszystko dobrze?
-Dlaczego się tak upierasz? Wyglądam aż tak źle? - pytam nieco podejrzliwie.
-Wyglądasz na zmartwioną.
-Nic mi nie jest - zapewniam, uśmiechając się wesoło.
-Skoro tak mówisz...
-Lucy! - Tym razem to Amy mnie woła. - Chodź! Czekałam na ciebie! - krzyczy wesoło.
Jak zawsze pełna energii, macha do mnie wesoło. Widzę niezadowoloną minę Victorii, która powoli się wycofuje, mamrocząc coś pod nosem. Nie mam jednak siły zastanawiać się nad tym wszystkim. Obecnie mam na głowie ważniejsze sprawy, niż niesnaski pomiędzy koleżankami. Wzdycham ciężko i idę w stronę Amy.
-Dzięki za miejsce - mówię.
-Dlaczego się spóźniłaś? - pyta, przyglądając mi się badawczo. - To do ciebie raczej nie podobne. Zawsze byłaś sporo przed czasem.
-Budzik mi nie zadzwonił - tłumaczę.
-A ta szrama na buzi to, co? Adoptowałaś kota, czy wdałaś się w jakąś bójkę?
-Bójkę? No co ty... Zadrapałam się.
-Rany, uważaj trochę... Jako dziewczyna powinnaś dbać o swoją buzię.
-Tak, tak - mruczę pokornie. - Będę bardziej ostrożna.
-No ja myślę, że tak.
Po tych słowach, obie parskamy śmiechem. Amy jest doprawdy niesamowita.
Gdy kończą się zajęcia, udało mi się jakoś wywinąć. Jestem pewna, że jeśli ruszę do wyjścia razem z Amy, na pewno spotkam Sebastiana. Nie mam na to najmniejszej ochoty. Wciąż nie podjęłam decyzji, co zrobić i nie wiem, jak zachowam się na jego widok. Toteż wolę na razie odwlec to wydarzenie w czasie. Na zajęcie się tym mam jeszcze czas.
Teraz jednak zwiedzam budynek uczelni. Sama nie wiem, co chcę znaleźć, ale czegoś szukam. Tego jestem pewna. Coś każe mi iść dalej. Toteż maszeruję powoli, z nóżki na nóżkę. Korytarz jest bardzo szeroki, dość przytulnie urządzony, a jednak od razu wiadomo, że jest się w budynku uniwersyteckim. Ten klimat jest po prostu specyficzny, niezastąpiony. Taki typowo... Uczelniany.
Wreszcie skręcam w lewo, kiedy tak nakazuje mi droga, którą idę. Widzę sporą grupę pod jedną z sal. Coś mi mówi, że to studenci 2 lub 3 roku. Są bardziej znudzeni obecnością w tym budynku, niż mój rok, który wciąż ekscytuje się z byle powodi i nieco gubi się w budynkach. Ponadto na tym piętrze rzadko odbywają się wykłady dla pierwszego roku. Toteż prawdopodobieństwo, że mam rację, jest dość wysokie.
Nagle z tłumu wyłania się jakiś chłopak. Nie znam go. Widzę go pierwszy raz w życiu. Dlaczego więc wygląda znajomo? Dlaczego coś w nim jest mi tak bliskie? Dlaczego na jego widok ogarniają mnie przeróżne uczucia i emocje. Są tak silne, że przez chwilę stoję oszołomiona. Nie mam pojęcia, co się dzieje. Ale ogarnia złość, a zarazem nostalgia. Czuję się, jakby coś rozdzierało mnie od środka. I nie panuję nad sobą. Moje ciało porusza się mimowolnie. W mojej dłoni zbiera się cień i przybierając kształt ostrza. I wiem, że jeśli czegoś szybko nie zrobię, rzucę się na bogu ducha winnego chłopaka. Przygryzam dolną wargę i w ostatniej chwili udaje mi się cofnąć za róg korytarza, by nikt mnie nie zobaczył. Robię to tak gwałtownie, że tracę równowagę i upadam na ziemię. Cała drżę, nie rozumiejąc, skąd ta wszechogarniająca mnie nienawiść.

************************##################**********************
Ogłoszenia parafialne:
I tak oto zakończył się rozdział 8. Ostatni.
No dobra... Wcale nie ostatni.
Mam nadzieję, że się podobało, że było tajemniczo, że było wciągająco.
Czekam na kolejne wróżebne słowa. Kim jest tajemniczy chłopak budzący tyle emocji? I kim jest "czarny pies"? Ja wiem, kim jest czarny pies. Wy dowiecie się... Kiedyś tam. Dlatego trzeba czytać dalej.
Głosujcie! Powiedzcie, kto waszym zdaniem jest "czarnym psem"! Ankieta znajduje się niżej.
Miłośników Mangi i Anime, nadal gorąco zachęcam do zajrzenia na mojego drugiego bloga, gdzie rozwijam się pisarsko wyżywam się na laptopie. Link można znaleźć w kolumnie po prawej stronie w zakładce: Mój świat.

2 komentarze:

  1. Cały czas się zastanawiam nad tym czarnym psem.
    PS: Ten rozdział jest już lepiej napisany według mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ok, zart z ostatnim rozdialem udalby sie, gdybym nue miala zaleglosci ;D a tak to juz wiedzialam, ze jest nastepny! bleee, tym razem nie udalo ci sie nabic wilczego w butelke. mweehe.

    kurwa, chyba zmieniam zdanie. mysle teraz ze ten psiur to ten nowy gosc.

    u, wyobeazilam sobie ten zbierajacy sie w dloni cien, u, fajna wizja, jka z hollywodziego filmu <3 prosze, jakie projekcje na szepcie mozna przezyc! thx! jak mnie nie bedzie stac na kino to zas se przeczytam all :D

    OdpowiedzUsuń

Kto patrzy, ten widzi